- W latach 40-tych urodził się Donald Trump, syn multimilionera amerykańskiego z rodziny Trumpów. Imię dostał prawdopodobnie przez wzgląd na świętego Donalda z Forfar, co kojarzy się z fanfarami (po angielsku słowo fanfary brzmi podobnie: "fanfare"). - W 1965 r. wydano książkę Stanisława Pagaczewskiego "Porwanie Baltazara Gąbki". Bohater miał bardzo nietypowe dla dzisiejszych uszu imię Baltazar oraz nazwisko podobne do "Trąbka"; odpowiada to podobnie nietypowemu imieniu Donald, kojarzącemu się z dziećmi i kreskówkami, oraz nazwisku Trump, bo oznacza ono po angielsku "dźwięk trąbki", "trąbka" (nie tylko 'trumpet', ale i 'trump'). Czemu akurat o Donaldzie pomyślał autor książki, choć jest tyle innych niepopularnych imion, z których można brać analogię? Właśnie w tym tkwi sekret, zaraz się temu przyjrzę. A zatem, wracając do rzeczy, urodzony w 1946 r. w Nowym Jorku DONALD _TRUMP_ zdaje się być pierwowzorem personaliów bohatera ogromnie popularnej polskiej książki (czasy wynalezienia laserów i maserów, co w teorii umożliwiło podsłuchiwanie każdego i wszędzie bez montowania nadajników - amerykański Congressional Record pisał o tym w 1967 r., p. hasło Wikipedii o mikrofonach laserowych; papież zapewne już u zarania tych technologii pomyślał sobie o skandalu z dodatkowo dręczeniem człowieka przekazem podprogowym, zresztą za Pawła VI znalazł się też dziwnym trafem jakiś Peter Saunders - po polsku znaczyłoby to: Piotr Dźwiękowiec - którego molestował seksualnie angielski bodajże kapłan katolicki, wyjątkowa rzadkość). Jest w tym zresztą wątek teologiczny, związany z Pismem Św., bo o królu Baltazarze jest na początku 7-ego rozdziału biblijnej Księgi Daniela: "W pierwszym roku [panowania] króla babilońskiego Baltazara miał Daniel sen i zaniepokoiły go widziadła jego głowy na jego łożu". Może to i wyjaśniające dopełnienie tej historii, obok ateizmu. Otóż w tym samym 7-ym rozdziale pokazani są, co wyjątkowe, OD GÓRY, od strony nieba, w jednej wizji Bóg - będący gdzieś blisko ponad chmurami - oraz przybywająca do niego od dołu na chmurze postać. Wyraźnie to więc pokazuje, jaką wizję "Królestwa Bożego" w tych czasach wyznawano (wiemy to zresztą jeszcze z wielu innych źródeł). - Pomysł polskiego Donalda T. - kojarzącego się z DONALDEM TRUMPEM, czyli "Trąbką" - pojawił się nie tylko dawno temu (w ogóle ta książka Pagaczewskiego jest osadzona w pradawnych realiach, księcia Kraka itd., chyba właśnie o zwrócenie uwagi na archaiczność problemu w tym chodziło), ale w dodatku pojawił się CHYBA W KOŚCIELE, chyba aż na szczeblu Watykanu. Jest to jedynie insynuacja, tj. pogląd polegający na podejrzliwości, nie zaś oskarżenie, przypisanie winy. Mamy tu oczywiście dwie możliwości: albo (1), wskutek popularności książki, prymas tak się nią przejął, że aż ją zrecenzował papieżowi, ba, wskazując mu jeszcze (bo ówczesny papież Paweł VI nie znał oczywiście polskiego), że "Gąbka" się kojarzy z "trąbką" i zarazem wykazując się świetną znajomością amerykańskich miliarderów, co przecież chyba nietypowe wśród kleru; albo po prostu (2) książka była następstwem pomysłu wobec naszego kraju już uprzednio istniejącego w watykańskich głowach, być może jako swego rodzaju polemika z komunizmem. To drugie uważam za zdecydowanie bardziej prawdopodobne niż głupie i raczej bezcelowe gadulstwo przedstawicieli polskiego Kościoła. Na podobnej zresztą zasadzie opozycji wobec czegoś i doboru po nazwisku polski prymas Wyszyński, który od 1948 r. pełnił tę funkcję, mógł być dobrany tak, by był przeciwieństwem filozofa Nietzschego (Nietzsche - ros. "niże", pol. "niżej"; przeciwieństwem byłoby "wysze", pol. "wyżej", i pochodzący od tego "wysze" Wyszyński). Takie zainteresowanie Kościoła doborem po imieniu to rzecz normalna. Zaś biblijność imienia Baltazar w zestawieniu z nietypowością i zarazem FANFAROWYMI SKOJARZENIAMI imienia Donald to spory zbieg okoliczności - kto zresztą w PRL-u znałby w ogóle zachodnich miliarderów, a w dodatku w szczególności tego jednego, Donalda Trumpa? Polacy raczej o nim wtedy nie słyszeli, więc inne było najprawdopodobniej źródło takiego zainteresowania u autora książki - Kościół. - W 1968 r. miał miejsce pierwszy większy awans włoskiego polityka PerTiNiego (PTN to przecież litery wzięte z personaliów Piotr Niżyński) - brzmi to prawie jak PetriNi; dziś głośniejszym przypadkiem jest chyba wykreowany pośrednio przez Jana Pawła II prezydent Rosji PuTiN - został on wtedy, dopiero w wieku 72 lat i po bardzo wielu dopiero latach zajmowania się polityką, przewodniczącym Izby Deputowanych, czyli odpowiednikiem polskiego Marszałka Sejmu. (Później, w lipcu 1978 r., został nawet prezydentem Włoch.) Pokazuje to, że raptem 3 lata po debiucie "Porwania Baltazara Gąbki" był już najprawdopodobniej plan co do ofiary Watykanu Piotra N* (kojarzącego się z Nietzschem). Nie przesądzam tu, że już wtedy przeznaczono jakiegoś polskiego Donalda na bycie katem dźwiękowym Piotra Niżyńskiego - na pewno i nieodwołalnie - to przecież przypadło czasowo Karolowi Wojtyle, którego wyłowił wśród innych księży o. Pio; w każdym razie chciano takiego właśnie człowieka jako symbolu liberalizmu gospodarczego i milionerów zachodnich, nie innego, rezerwując jak widać sobie możliwość wykorzystania go do - zupełnie ogólnie wtedy jeszcze pojętego i bez związku z remontami - dręczenia dźwiękiem, jeżeli kiedyś taki temat się pojawi. - Donald T. został chyba znaleziony po imieniu i pierwszej literze nazwiska (metryki jakieś?) i nakłoniony do zajmowania się liberalną polityką (oczywiście na małą skalę i na tyle, na ile to było możliwe), zapewniony może o wsparciu papieża. To dlatego zapewne zyskał życiorys, w którym są jakieś wzmianki o DZIAŁALNOŚCI OPOZYCYJNEJ JUŻ NA STUDIACH (KONIEC LAT 70-TYCH). Obietnice fantastycznej kariery działają na wyobraźnię i sprawiają, że mniej się jest już normalnym człowiekiem, a dużo bardziej karierowiczem, więc można podejrzewać coś takiego. Przecież bardzo mało mężczyzn, mniej niż 1 na 10 tys., ma w Polsce imię Donald, a tymczsaem na małej polskiej opozycjnej scenie politycznej (może kilkusetosobowej) znalazł się u progu III RP ktoś z takim skrajnie nieprawdopodobnym imieniem (powtórzmy, prawdopodobieństwo najwyżej 1 do 10 tys.) i do tego nazwiskiem zaczynającym się na T. To prawie na pewno nie przypadek, nie jakaś wielka siła sugestii (zresztą kto w Warszawie słyszał o takim Trumpie...), tylko upatrzenie sobie tej osoby przez jakiś bardzo wpływowy w PRL-u ośrodek lub po prostu samego Jana Pawła II. - Od 1988 r. wokół Donalda Tuska i jego kompanów istniał silny gdański kilku(nasto)osobowy ośrodek wspierający liberalizację gospodarki i przemiany polityczne: Kongres Liberalny, Kongres Liberalno-Demokratyczny. Donald Tusk został też wiceprzewodniczącym UW, ale wyżej nie udało mu się awansować. - Jak widać, zajmował się on polityką jeszcze zanim robił to Jarosław Kaczyński czy Lech Kaczyński. - Gdy w 1992 r. wprowadzano nocne zmiany w telewizji, Donald "Trąbka" Tusk był jedną z charakterystycznych wtedy postaci, wypowiadał się chyba w mediach. - Po stopniowym upadku UW jako siły politycznej (wskutek afery z dziurą budżetową) Tusk dalej wierzył w siebie i był dobrze zmotywowany, tak iż stworzył Platformę Obywatelską wraz z dwoma kompanami, którzy później odeszli w cień i oddali mu w niej swoją część władzy i autorytetu. Kaczor i Donald zaczęli nadawać ton polskiej polityce, co za kreskówkowość i bajeczność - czyżby to za sprawą Jana Pawła II? Jakiś może to ma związek z religią? - W 2007 r. Donald ten został premierem... i tak dalej. Nastąpił Smoleńsk, szpitalne zabójstwo(?) Ławniczaka, skrajnie zintensyfikowany stalking wobec Piotra Niżyńskiego, zabójstwo Anny Uzdowskiej (ciotki śledzonego), katastrofa kolejowa, zabójstwo Gudzowatego, złodziejstwa w Polsce (w tym PKS i PKP-Wars, a także rozbój w Lublinie)... - Po tym, jak w 2013 r. zaczęła się na dobre tortura, republikanie wystawili w 2016 r. na prezydenta Donalda Trumpa. "Donald Trąbka!", to mówi jego imię i nazwisko... Porównajcie to jeszcze z innym słynnym politykiem, Andrzejem Sebastianem Dudą (drugie imię budzi skojarzenia z Janem Sebastianem Bachem, słynnym kompozytorem barokowym)... Do kompletu jeszcze Kukiz... Co polityk, to orkiestra...